Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Stary głupcze, nazywający się Ignacym Rzeckim! Ty wyobrażasz sobie, że Napoleonidzi wrócą na tron, że Wokulski zrobi coś nadzwyczajnego, bo jest zdolny i będzie szczęśliwym, bo jest uczciwy?... Ty myślisz, ośla głowo, że chociaż hultajom zrazu dzieje się dobrze, a ludziom poczciwym źle, to jednakże wkońcu źli zostaną pohańbieni, a dobrzy sławą okryci?... Tak sobie imaginujesz? Więc głupio sobie imaginujesz!... Na świecie niema żadnego porządku, żadnej sprawiedliwości, tylko walka. O ile w tej walce zwyciężają dobrzy, jest dobrze, o ile źli, jest źle; ale ażeby istniała jakaś potęga protegująca tylko dobrych, tego sobie wcale nie wyobrażaj... Ludzie są jak liście, któremi wiatr ciska; gdy rzuci je na trawnik, leżą na trawniku, a gdy rzuci w błoto, leżą w błocie...
Tak sobie nieraz myślałem w chwilach zwątpienia; lecz proces pani Stawskiej doprowadził mnie do wręcz przeciwnych rezultatów, do wiary, że dobrym ludziom, prędzej czy później, stanie się sprawiedliwość.
Bo zastanów się tylko... Pani Stawska jest zacności kobieta, więc powinna być szczęśliwą; Stach jest wyższym nad wszelką wartość człowiekiem, więc i on powinien być szczęśliwy; tymczasem Stach jest ciągle rozdrażniony i smutny (aż mi się czasem płakać chciało, kiedym na niego patrzył!), a pani Stawska miała sprawę o kradzież...