Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swoję salopę, a nasz adwokat spoglądał na sufit i tłumił ziewanie.
W tej chwili i Wokulski spojrzał na panią Stawską i, niech mnie dyabli wezmą, jeżeli nie dostrzegłem w jego oczach rzadko trafiającego się tam wyrazu rozczulenia!...
Żeby jeszcze parę takich procesów, jestem pewny, że zakochałby się w niej na śmierć...
Sędzia przez parę minut coś pisał, a skończywszy, zawiadomił obecnych, że teraz toczyć się będzie sprawa Krzeszowskiej przeciw Stawskiej o kradzież lalki.
Jednocześnie zawezwał strony i ich świadków na środek.
Stałem przy ławkach, dzięki czemu mogłem słyszeć rozmowę dwu kumoszek, z których młodsza i czerwona na twarzy tłómaczyła starszej:
— To widzi pani: ta ładna pani ukradła tamtej pani lalkę...
— Także miała się naco łakomić!...
— Ha, trudno. Niekażdy może kraść magle...
— To pani ukradłaś magle — odezwał się z poza kumoszek gruby głos... — Nie ten złodziej, co zabiera swoję własność, ale ten, co da piętnaście rubli zadatku i myśli, że już kupił...
Sędzia wciąż pisał, a ja chciałem przypomnieć sobie mowę, którą ułożyłem wczoraj na obronę pani Stawskiej, a na pohańbienie baronowej. Ale