Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie śmiałem zrobić prezentu, pojmując, że matce przyjemniej będzie, jeżeli sama przyczyni się do radości dziecka.
Helunia, choć rozmawialiśmy zniżonym głosem, usłyszała widać, że mówimy o lalce i wybiegła z drugiego pokoju z błyszczącemi oczyma. Ażeby zwrócić jej uwagę na inny przedmiot, spytałem:
— Cóż, podoba ci się, Heluniu, pani baronowa?
— Tak sobie — odpowiedziało dziecko, opierając się na mojem kolanie i patrząc na matkę. (Mój Boże, dlaczego ja nie jestem jej ojcem?)
— A rozmawia z tobą?
— Niewiele. Raz tylko wypytywała się, czy mnie bardzo pieści pan Wokulski.
— Tak? I cóż ty na to?
— Ja powiedziałam, że nie wiem, który to pan Wokulski. A wtedy pani baronowa mówi... Ach, jak pański zegarek głośno puka. Niech pan pokaże...
— Wydobyłem zegarek i podałem go Heli.
— Cóż pani baronowa mówi? — spytałem.
— Pani baronowa mówi: „Jakto, nie wiesz który jest pan Wokulski? Przecież ten, co u was bywa z tym roz... z tym rozpsotnikiem Rzeckim...“ Cha! cha! cha!.. pan jest psotnik... Niech mi pan pokaże zegarek we środku...
Spojrzałem na panią Stawską. Była tak zdziwiona, że nawet zapomniała upomnieć Helunię.