Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprzeda kamienicę, sprzeda sklep... Wszystko sprzeda...
Mocny rumieniec oblał twarz pani Stawskiej; odwróciła krzesło tyłem do lampy i spytała cichym głosem:
— Dlaczego?
— Albo ja wiem! — rzekłem, czując tę okrutną przyjemność, jaką sprawia dręczenie bliźnich. Albo ja wiem!... Mówią, że chce się żenić...
— Aha — wtrąciła pani Misiewiczowa. — Mówią coś o pannie Łęckiej.
— Czyto prawda?.. — szepnęła pani Stawska. Nagle, przycisnęła ręką piersi, jakby jej tchu zabrakło i wyszła do drugiego pokoju.
„Ładny interes!“ — pomyślałem. — „Widziała go raz i już mdleje...“
— Nie wiem, pocoby on się żenił — rzekłem do pani Misiewiczowej. — Bo on chyba nawet nie może mieć szczęścia do kobiet.
— Ach, co też pan mówi, panie Rzecki! — oburzyła się staruszka. — On nie może mieć szczęścia do kobiet?
— No, przecież nie jest piękny...
— On?... Ależ on kompletnie piękny człowiek!... Cóżto za budowa, jaka szlachetna fizyognomia, a co za oczy!... Pan się chyba nie znasz, panie Rzecki. A ja wyznam, (bo mi to wolno w moim wieku), że lubo widziałam wielu pięknych mężczyzn, (Ludwik był także bardzo przystojny),