Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już nikt nie mieszkał i nikt nie mógł ich oblewać wodą, wieczorami, zwoływali do siebie praczki i służące z całej kamienicy. Wówczas w lokalu pani baronowej rozlegały się krzyki i płacze spazmatyczne.
Drugie moje spostrzeżenie odnosiło się do Maruszewicza, który mieszkał prawie vis à vis pani Stawskiej. Człowiek ten prowadzi bardzo osobliwy tryb życia, cechujący się niezwykłą regularnością. Regularnie nie płaci komornego. Regularnie, co parę tygodni, wynoszą mu mnóstwo gratów z mieszkania: jakieś posągi, lustra, dywany, zegary... Ale co ciekawsze — również regularnie do lokalu przynoszą mu nowe lustra, nowe dywany, nowe zegary i posągi...
Po każdym fakcie wynoszenia rzeczy, pan Maruszewicz przez kilka następnych dni ukazuje się w jednem ze swych okien. Goli się w niem, czesze, fiksatuaruje, nawet ubiera się, rzucając bardzo dwuznaczne spojrzenia w kierunku okien pani Stawskiej. Lecz gdy jego lokal napełni się nowemi artykułami wygody i zbytku, wówczas pan Maruszewicz zasłania swoje okna na kilka dni sztorami.
Wtedy, (rzecz nie do uwierzenia!) palą się u niego dniem i nocą światła, a w mieszkaniu słychać głosy wielu mężczyzn, czasami nawet i kobiet...
Ale co mi tam do cudzych interesów!