Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prezesowa!). Byli nawet ze sobą kilka dni dobrze i nawet Kazio, na rachunek posagu, zrealizował nowy weksel u pachciarza, gdy wtem... coś się zepsuło... Pani Wąsowska poprostu kpi sobie z Kazia, a on tylko udaje dobrą minę. Słowem, kiepsko! Trzeba będzie wyrzec się podróży i osiąść na piaszczystym folwarczku, dopóki nie umrze stryjcio, coprawda, już dawno chory na kamień.
— Ale co dotychczas robił pan Starski?
— No, przedewszystkiem robił długi. Trochę grał, trochę podróżował, (zdaje mi się jednak, że głównie po paryskich i londyńskich knajpach, bo w te jego Chiny wierzyć mi się nie chce), ale specyalnie trudnił się bałamuceniem młodych mężatek. W temto on mistrz i już ma tak ustaloną reputacyą, że mężatki wcale mu się nie opierają, a panny wierzą, że do której zacznie się umizgać Starski, natychmiast dostanie męża. Takie dobre zajęcie, jak każde inne!...
— Zapewne — szepnął Wokulski, już nieco spokojniejszy o rywala. — Ten nie zbałamuci panny Izabeli.
Dochodzili do końca parku, poza sztachetami którego widać było szereg murowanych budynków.
— O, ma pan, jakato oryginalna kobieta z tej prezesowej! — rzekł Ochocki, wskazując na sztachety. — Widzi pan te pałace?... To wszystko czwórniaki, mieszkania parobków. A tamten dom, to ochrona dla parobcząt; bawi się ich ze trzy-