Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stya żeglugi powietrznej byłaby rozstrzygniętą, człowiek dostałby skrzydeł.
I znowu wzruszał ramionami, rozkładał ręce i mruczał:
— Nie, to niepodobna!...
Brzemię nowych prawd, czy nowych złudzeń, tak go gniotło, że uczuł konieczność podzielenia go z kimkolwiek; choćby tylko w części. Zbiegł więc na pierwsze piętro do paradnej sali przyjęć i wezwał Jumarta.
Właśnie gdy zastanawiał się: w jaki sposób rozpocząć z nim tę dziwną rozmowę, Jumart sam mu ją ułatwił. Ledwie bowiem ukazał się w sali, rzekł z dyskretnym uśmiechem:
— Stary Geist wyszedł od pana bardzo ożywiony. Przekonał pana, czy też został pobity?...
— No, mówieniem nikt nikogo chyba nie przekona, tylko faktami — odparł Wokulski.
— Więc były i fakta?...
— Tymczasem dopiero zapowiedź ich. — Powiedz mi pan jednak — ciągnął Wokulski — cobyś sądził, gdyby Geist pokazał ci metal pod każdym względem przypominający stal, lecz dwa lub trzy razy lżejszy od wody?... Gdybyś podobny materyał oglądał na własne oczy, dotykał go własnemi rękoma?...
Uśmiech Jumarta przerodził się w jakiś ironiczny grymas.
— Cóżbym miał powiedzieć, dobry Boże, nad