Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w tych czasach marzył o samobójstwie, ale jeszcze tak nieśmiało, że sam przed sobą nie miał odwagi sformułować tego projektu.
Gość nie spuszczał z niego oka i uśmiechał się z łagodną ironją; gdy zaś Wokulski otworzył usta, ażeby zapytać go o coś, przerwał mu:
— Nie fatyguj się pan... Z tyloma już ludźmi rozmawiałem o ich charakterze i o moich wynalazkach, że zgóry odpowiem na to, o czem chcesz się poinformować. Jestem profesor Geist, stary waryat, jak mówią we wszystkich kawiarniach pod uniwersytetem i szkołą politechniczną. Kiedyś nazywano mnie wielkim chemikiem, dopóki... nie wyszedłem poza granicę dziś obowiązujących poglądów chemicznych. Pisałem rozprawy, robiłem wynalazki, pod imieniem własnem lub moich wspólników, którzy nawet sumiennie dzielili się ze mną zyskami. Ale od czasu, gdym odkrył zjawiska nie mieszczące się w rocznikach akademii, ogłoszono mnie nietylko za waryata, ale za heretyka i zdrajcę...
— Tu, w Paryżu? -— szepnął Wokulski.
— Oho! — roześmiał się Geist — tu, w Paryżu. W jakimś Altdorfie lub Neustadzie kacerzem i zdrajcą jest ten, kto nie wierzy w pastorów, Bismarka, w dziesięcioro przykazań i konstytucyą pruską. Tu, wolno kpić z Bismarka i konstytucyi, ale zato pod grozą odszczepieństwa trzeba wierzyć w tabliczkę mnożenia, teoryą ruchu falistego, w stałość ciężarów gatunkowych i t. d. Pokaż mi pan jedno