Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziesięciu wieków cywilizacyi... Wszystko tu jest, zacząwszy od potwornych posągów asyryjskich i mumij egipskich, skończywszy na ostatnich rezultatach mechaniki i elekrotechniki, od dzbanków, w których, przed 40-ma wiekami, egipcyanki nosiły wodę, do olbrzymich kół hydraulicznych z Saint-Maur.
„Ci, którzy stworzyli te cuda — myślał Wokulski — albo je gromadzili w jedno miejsce, ci nie byli jak ja, szalonymi próżniakami...“
Tak sobie mówiąc, czuł, że wstyd go ogarnia.
I znowu, załatwiszy w ciągu paru godzin interesa Suzina, włóczył się po Paryżu. Błądził po nieznanych ulicach, tonął wśród krociowego tłumu, zanurzał się w pozorny chaos rzeczy i wypadków i na dnie jego znajdował porządek i prawo. To znowu, dla odmiany, pił koniak, grał w karty i w ruletę, albo oddawał się rozpuście.
Zdawało mu się, że w tem wulkanicznem ognisku cywilizacyi spotka go coś nadzwyczajnego, że tu zacznie się nowa epoka jego życia. Zarazem czuł, że rozpierzchnięte dotychczas wiadomości i poglądy zbiegają się w pewną całość, w jakiś system filozoficzny, który tłómaczył mu wiele tajemnic świata i jego własnego bytu.
„Czem ja jestem?“ — pytał się nieraz, i stopniowo formułował sobie odpowiedź:
„Jestem człowiek zmarnowany. Miałem ogromne zdolności i energią, lecz — nie zrobiłem nic dla