Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samokrytyki; poznał niedorzeczność swego położenia i postanowił wydobyć się.
„Co robić, co robić?... — myślał. — Jużci to, co robią inni.“
A cóż oni robią?... Przedewszystkiem nadzwyczajnie pracują, po 16-cie godzin na dobę, bez względu na niedziele i święta. Dzięki czemu spełnia się tu prawo doboru, wedle którego: tylko najsilniejsi mają prawo do życia. Chorowity zginie tu przed upływem roku, nieudolny w ciągu kilku lat, a zostają tylko najsilniejsi i najzdolniejsi. Ci zaś, dzięki pracy całych pokoleń takich, jak oni bojowników, znajdują tu zaspokojenie wszelkich potrzeb.
Olbrzymie ścieki chronią ich od chorób, szerokie ulice ułatwiają im dopływ powietrza; hale centralne dostarczają żywności, tysiące fabryk odzieży i sprzętów. Gdy paryżanin chce zobaczyć naturę, jedzie za miasto albo do „lasku“; gdy chce nacieszyć się sztuką, idzie do galeryi Louvru, a gdy pragnie zdobyć wiedzę, ma muzea i gabinety.
Praca nad szczęściem we wszystkich kierunkach — oto treść życia paryskiego. Tu, przeciw zmęczeniu zaprowadzono tysiące powozów, przeciw nudzie setki teatrów i widowisk, przeciw niewiadomości setki muzeów, bibliotek i odczytów. Tu troszczą się nietylko o człowieka, ale nawet o konia, dając mu gładkie gościńce; tu dbają nawet