Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miot, z którym możnaby go porównać i ład, pod który dałoby się go podciągnąć?
Widziany z Panteonu i z Trocadero Paryż przedstawiał się jednakowo: było to morze domów, przecięte tysiącem ulic; nierówne dachy wyglądały jak fale, kominy jak odpryski, a wieże i kolumny jak większe fale.
— Chaos! — mówił Wokulski. — Zresztą nie może być inaczej tam, gdzie zbiegają się miliony usiłowań. Wielkie miasto jest jak obłok kurzu; ma przypadkowe kontury, lecz nie może mieć logiki. Gdyby ją miało, już oddawna wykryliby ten fakt autorowie Przewodników; bo i od czegóż oni są?...
I przyglądał się planowi miasta, wyśmiewając własne wysiłki.
„Tylko jeden człowiek i w dodatku genialny człowiek, może wytworzyć jakiś styl, jakiś plan — myślał. — Ale żeby miliony ludzi, pracujących przez kilka wieków i niewiedzących jeden o drugim, wytworzyło jakąś logiczną całość, jest to wprost niepodobne.
Powoli jednakże, ku największemu zdziwieniu, spostrzegł, że ów Paryż budowany przez kilkanaście wieków, przez miliony ludzi niewiedzących o sobie i niemyślących o żadnym planie, ma jednakże plan, tworzy całość, nawet bardzo logiczną.
Uderzyło go najprzód to, że Paryż jest podo-