Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II. Pamiętnik starego subjekta.

„Sytuacya polityczna jest tak niepewna, że wcaleby mnie nie zdziwiło, gdyby, około grudnia, wybuchła wojna.
Ludziom ciągle się zdaje, że wojna może być tylko na wiosnę; widać zapomnieli, że wojny: pruska i francuska rozpoczynały się w lecie. Nie rozumiem zaś, zkąd wyrósł przesąd przeciw kampaniom zimowym?... W zimie stodoły są pełne, a droga jak mur; tymczasem na wiosnę u chłopa jest przednówek, a drogi jak ciasto; przejedzie baterya i możesz się w tem miejscu kąpać.
Lecz z drugiej strony — zimowe noce, które ciągną się po kilkanaście godzin, potrzeba ciepłej odzieży i mieszkań dla wojska, tyfus... Doprawdy, nieraz dziękuję Bogu, że mnie nie stworzył Moltkiem; on musi kręcić głową nieborak!...
Austryacy, a raczej węgrzy, już nadobre wleźli do Bośni i Hercogowiny, gdzie ich bardzo niegościnnie przyjmują. Znalazł się nawet jakiś Hadżi Loja, podobno znakomity partyzant, który im napędza dużo zgryzot. Szkoda mi węgierskiej piechoty, ale też i dzisiejsi węgrzy dyabła warci. Kiedy ich w 49-tym roku dusił szwarcgelber, krzyczeli: każdy naród ma prawo bronić swojej wolności!... A dziś co?... Sami pchają się do Bośni, gdzie ich nie wołano, a broniących się bośniaków nazywają złodziejami i rozbójnikami.