Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ej!... panie Ignacy — nie śpiesz się ty z sądami o panu W. (w takich razach lepiej nie wymawiać całego nazwiska), nie potępiaj go, bo możesz się ośmieszyć. Tu gotuje się jakaś gruba kabała: ten pan Łęcki, który kiedyś bywał u Napoleona III-go i ten niby aktor, Rossi, włoch... (Włochy gwałtem upominają się o Tryjest...), i ten obiad u państwa Łęckich przed samym wyjazdem i to kupno kamienicy...
Panna Łęcka piękna, bo piękna, ale przecie jest tylko kobietą i dla niej Stach nie popełniałby tylu szaleństw... W tem jest coś z p... (w takich razach najwłaściwiej mówić skróceniami). W tem jest jakieś duże p...
Będzie już ze dwa tygodnie, jak wyjechał, biedny chłopak, może na zawsze... Listy pisze krótkie i suche, o sobie nie mówi nic, a mnie tak nurtuje smutek, że nieraz, dalibóg, miejsca znaleźć nie mogę. (No, chyba nie za nim; tylko tak, z przyzwyczajenia).
Pamiętam, kiedy wyjeżdżał. Już zamknęliśmy sklep i właśnie przy tym oto stoliku piłem herbatę (Ir wciąż mi nie domaga), gdy naraz wpada do pokoju lokaj Stacha:
— Pan prosi! — wrzasnął i uciekł. (Coto za zuchwały gałgan, a co za próżniak!... Trzeba było widzieć minę, z jaką stanął we drzwiach i powiedział: pan prosi. Bydlę).
Chciałem go zmonitować: błaźnie jakiś, twój