Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyraz: kupiec jest dziś synonimem wielkoduszności, delikatności, bohaterstwa... Zacny!...
I rzucił mu się na szyję omal nie płacząc...
Wokulski po raz trzeci usadowił go na fotelu, a w tej chwili zapukano do drzwi.
— Proszę.
Wszedł Henryk Szlangbaum, blady, z błyskawicami w oczach. Stanął przed panem Tomaszem i kłaniając mu się rzekł:
— Panie — ja jestem Szlangbaum, właśnie syn tego „podłego“ lichwiarza, na którego pan tyle wymyślał w sklepie przy moich kolegach i gościach...
— Panie... nie wiedziałem... wszelką satysfakcyą jestem gotów... a najpierwiej — przepraszam... Byłem bardzo zirytowany... — mówił wzruszony pan Tomasz.
Szlangbaum uspokoił się.
— Proszę pana — odparł — zamiast dawać mi satysfakcyą, niech pan posłucha co powiem. Dlaczego mój ojciec kupił pański dom? o to na dziś mniejsza. Że zaś pana nie oszukał — dam stanowczy dowód. Ojciec natychmiast odstąpi panu ten dom za dziewięćdziesiąt tysięcy... Więcej powiem — wybuchnął — nabywca odda go panu za siedmdziesiąt...
— Henryku!... — wtrącił Wokulski.
— Już skończyłem. Żegnam pana — odpowie-