Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a jednocześnie myślał sobie, że jego Stach znajduje się na jakiejś fatalnej pochyłości.
„To darmo — szeptał mu głos ukryty na samem dnie duszy — to darmo!... Stach wklepał się w grubą awanturę... I zpewnością w polityczną awanturę, bo taki człowiek jak on nie waryowałby dla kobiety, choćby nawet była nią sama — panna... Ach, do dyabła! omyliłem się... Wyrzeka się, gardzi dziesięcioma tysiącami rubli, on, który ośm lat temu musiał pożyczać odemnie po dziesięć rubli na miesiąc, ażeby za to wykarmić się jak nędzarz... A teraz rzuca w błoto 10.000 rubli, pakuje w kamienicę 90.000, robi aktorom prezenta po kilkadziesiąt rubli... Jak mi Bóg miły, nic nie rozumiem! I to niby jest pozytywista, człowiek realnie myślący... Mnie nazywają starym romantykiem, ale przecież takich głupstw nie robiłbym... No, chociaż jeżeli zabrnął w politykę...“
Na tych medytacyach upłynął mu czas do zamknięcia sklepu. Głowa go trochę bolała, więc wyszedł na spacer na Nowy Zjazd i wróciwszy do domu, wcześnie spać się położył.
„Jutro — mówił do siebie — zrozumiem ostatecznie co się święci. Jeżeli Szlangbaum kupi dom Łęckiego i da 90.000 rubli, to znaczy, że go naprawdę Stach podstawił i już jest skończonym waryatem... A może też Stach nie kupuje kamienicy, możeto wszystko plotki?..“
Zasnął i śniło mu się, że w oknie jakiegoś