Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

teatralną, a może przyszywać mu guziki do nocnych koszul?...
Panna Izabela wstrząsnęła się. Kochać go, bez nadziei — to dosyć... Kochać i czasami porozmawiać z kim o tej tragicznej miłości... Możeby z panną Florentyną? Nie, ona nie ma dosyć uczucia. Daleko lepiej nadawałby się do tego Wokulski. Patrzyłby jej w oczy, cierpiałby za siebie i za nią, ona opowiadałaby mu, bolejąc nad własnem i nad jego cierpieniem i w taki sposób bardzo przyjemnie upływałyby im godziny. Kupiec galanteryjny w roli powiernika!... Możnaby zresztą zapomnieć o tem kupiectwie...
W tej samej porze pan Tomasz, zakręcając siwego wąsa, spacerował po swym gabinecie i myślał:
„Wokulski jest to człowiek ogromnie zręczny i energiczny! Gdybym miał takiego plenipotenta, (tu westchnął), nie pozbyłbym się majątku... No, już stało się; za to dziś go mam... Z kamienicy zostanie mi 40, nie — 50, a może i 60 tysięcy rubli... Nie, nie przesadzajmy, niech 50 tysięcy, do — niechby tylko 40 tysięcy... Dam mu to, on będzie mi płacił z ośm tysięcy rubli rocznie, resztę zaś, (jeżeli interes pójdzie w jego rękach, jak się spodziewam), resztę procentów — każę kapitalizować... Za pięć, sześć lat suma podwoi się, a już za dziesięć — może wzrosnąć w czwórnasób... Bo to, w operacyach handlowych, pieniądze szale-