Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tychmiast odwiedził hrabinę i troskliwie wypytywał się o pannę Izabelę. Miał być dziś drugi raz i hrabina specyalnie dla niego zaprosiła siostrzenicę. Tymczasem Rossi nie przyszedł; przysłał tylko list, w którym przepraszał za zawód i usprawiedliwiał się niespodziewaną wizytą jakiejś wysoko położonej osoby.
Przed paroma laty, właśnie w Paryżu, Rossi był ideałem panny Izabeli; kochała się w nim i nawet nie kryła swych uczuć, o ile, rozumie się, było to możliwem dla panienki jej stanowiska. Znakomity artysta wiedział o tem, bywał codzień w domu hrabiny, grał i deklamował wszystko co mu kazała panna Izabela, a wyjeżdżając do Ameryki, ofiarował jej włoski egzemplarz „Romea i Julii“ z dedykacyą: „Mdła mucha więcej ma mocy, czci i szczęścia, aniżeli Romeo...“
Wiadomość o przybyciu Rossiego do Warszawy i o tem, że jej nie zapomniał, wzruszyła pannę Izabelę. Już o pierwszej w południe była u ciotki. Co chwilę wstawała do okna, każdy turkot przyśpieszał bicie jej serca, za każdem uderzeniem dzwonka drgała; zapominała się w rozmowie, na twarz jej wystąpiły silne rumieńce... No — i Rossi nie przyszedł!...
A tak dziś była piękną. Ubrała się, umyślnie dla niego, w jedwabną sukienkę kremowej barwy (zdaleka wyglądało to jak zmięte płótno), miała brylantowe kolczyki (nie większe od ziarn grochu)