— To też nie będziesz lekarzem, tylko sekundantem.
— A... to co innego — odparł doktor bez zająknienia. — Z kimże?...
— Z baronem Krzeszowskim.
— Dobrze strzela! — mruknął doktor, wysuwając dolną wargę. — O cóż to?
— Potrącił mnie na wyścigach.
— Na wyści...?... A cóżeś ty robił na wyścigach?...
— Puszczałem konia i nawet wziąłem nagrodę.
Szuman uderzył się ręką w tył głowy i nagle, rozsunąwszy Wokulskiemu jednę i drugą powiekę, zaczął mu pilnie badać oczy.
— Myślisz, żem zwaryował? — spytał go Wokulski.
— Jeszcze nie. Czy to — dodał po chwili — ma być żart, czy seryo?
— Zupełnie seryo. Nie chcę absolutnie żadnych układów i proszę o ostre warunki.
Doktor wrócił do swego biurka, usiadł, oparł brodę na ręku i rzekł po namyśle:
— Spódnica, co?... Nawet koguty biją się tylko...
— Szuman... strzeż się!... przerwał mu Wokulski zduszonym głosem, prostując się na kanapie.
Doktor znowu przypatrzył mu się badawczo.
— Więc już tak?... — mruknął. — Dobrze.
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/387
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.