Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wybijając takt ręką i przysłuchując się własnym frazesom, które zawsze znajdował wybornemi.
— Tylko żebyśmy zrozumieli wszyscy — mruknął ktoś w kącie, zajętym przez szlachtę, która nienawidziła magnatów.
— Wiadomo panom — zaczął Wokulski — że Warszawa jest handlową stacyą między Europą zachodnią i wschodnią. Tu zbiera się i przechodzi przez nasze ręce część towarów francuskich i niemieckich, przeznaczonych dla Rosyi, z czego moglibyśmy mieć pewne zyski, gdyby nasz handel...
— Nie znajdował się w ręku żydów — wtrącił półgłosem ktoś od stołu, gdzie siedzieli kupcy i przemysłowcy.
— Nie — odparł Wokulski. — Zyski istniałyby wówczas, gdyby nasz handel był prowadzony porządnie.
— Z żydami nie może być porządny...
— Dziś jednak — przerwał adwokat księcia — szanowny pan Wokulski daje nam możność podstawienia kapitałów chrześcijańskich, w miejsce kapitału starozakonnych...
— Pan Wokulski sam wprowadza żydów do handlu — bryznął oponent ze stanu kupieckiego.
Zrobiło się cicho.
— Ze sposobu prowadzenia moich interesów nie zdaję sprawy przed nikim — ciągnął dalej Wokulski. — Wskazuję panom drogę uporządkowania handlu Warszawy z zagranicą, co stanowi pierwszą