Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z rozkoszy, nagle wykonywała jakiś ruch, który mówił, że schwycić jej niepodobna, gdyż albo wymknie się, albo odepchnie, albo poprostu każe lokajowi wyprowadzić wielbiciela za drzwi...
Ciekawem zjawiskiem była dusza panny Izabeli.
Gdyby ją kto szczerze zapytał: czem jest świat, a czem ona sama? niezawodnie odpowiedziałaby, że świat jest zaczarowanym ogrodem, napełnionym czarodziejskiemi zamkami, a ona — boginią czy nimfą uwięzioną w formy cielesne.
Panna Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nietylko nadludzkim, ale — nadnaturalnym. Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyścielanych hebanach lub palisandrach, piła z kryształów, jadała ze sreber i porcelany kosztownej jak złoto.
Dla niej nie istniały pory roku, tylko wiekuista wiosna, pełna łagodnego światła, żywych kwiatów i woni. Nie istniały pory dnia, gdyż nieraz, przez całe miesiące, kładła się spać o ósmej rano, a jadała obiad o drugiej po północy. Nie istniały różnice położeń jeograficznych, gdyż w Paryżu, Wiedniu, Rzymie, Berlinie, czy Londynie, znajdowali się ci sami ludzie, te same obyczaje, te same sprzęty, a nawet te same potrawy: zupy z wodorostów oceanu Spokojnego, ostrygi morza Północnego, ryby z Atlantyku, albo z morza Śródziemnego, zwierzyna ze wszystkich krajów, owoce ze wszystkich części