Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XV



W KTÓRYM JEST MOWA O LEKARZACH, LEKARSTWACH, A NAWET O RZECZACH MAJĄCYCH ZWIĄZEK Z PSYCHOLOGJĄ.


Dziś zjadłem obiad bardzo lichy i czuję, że go nie będę mógł strawić przez dni kilka. Skutkiem tego zamiast drzemać po południu, jak to czynią wszyscy ludzie, cieszący się pewnym i wystarczającym dochodem od swoich kapitałów, ja muszę myśleć, rozmyślać, przewracać się z boku na bok, a to wszystko dla tej drobnej okoliczności, że pannie Pudencjannie przyszła fantazja wyjść za Grzegorza Moździerznickiego, wychować z nim (oprócz jedenastu innych dzieci) syna Ksawerego, że w dalszym ciągu temuż Ksawciowi podobało się ożenić, mieć syna, a wkońcu, osierociwszy takowego, zwalić mi go na kark wraz z babką.
Z tych wychodząc pobudek, mam zaszczyt zawiadomić wszystkich, kogo to obchodzi, że jestem niewyspany, zgryziony, zirytowany i że dziś w wieczór (o godzinę mniejsza) powiem jasno i dobitnie starej damie, że... że tak dalej zostać jak jest, nie może. Ja tu wiekować nie myślę, żeby tam najjaśniejsze pioruny trzaskały!...
Zrobiwszy to mocne i nieodmienne postanowienie, czuję, że mi lżej; mam więc prawo przypuszczać, że mi będzie jeszcze lżej, gdy stara dama z mego sąsiedztwa wyjedzie do swoich dóbr, a ja z jej sąsiedztwa wyjadę do moich. Jestem pewny, że do wykonania tego energji mi nie zabraknie, nic więc nie pozostaje, jak tylko plan ułożyć.