Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Już niechby sobie został głupcem, byle pracował i był uczciwym człowiekiem — dodaje niepocieszona babka.
Trzej kapłani wiedzy ruszyli z miejsc swych jak jeden.
— Ach, panowie, odchodzicie już, nie dawszy mi żadnej radeńki?... Ach, czyż się to godzi?
— Pani! — rzekł jajogłowy łacinnik, biorąc czapkę — desperować niema czego. Ja pani poradzę uczciwie i stanowczo: kup mu łacińską gramatykę Kühnera kurs pierwszy i niech się chłopak wyuczy wszystkiego, co tam jest. Potem nastąpi kurs drugi, trzeci... aż do szóstego włącznie, — a po tych dopiero można się będzie wziąć do autorów. Jeżeli państwo zrobicie inaczej, postawicie budynek bez fundamentów! — To powiedziawszy, wyszedł.
— Radzę na początek gramatykę grecką jakąkolwiek i wypisy Jacobsa ze słownikiem — szepnął półgłosem grek i, ściskając swój podarty dykcjonarz, ostrożnie wysunął się za kolegą.
— A pan, panie profesorze, nie dasz nam jakiejkolwiek konsultacji? — spytał płaczliwym głosem Gadulski wychodzącego za innymi matematyka.
— Ta pani umie więcej ode mnie, bo jej mąż był majorem piątego pułku piechoty! — mruknął zgryźliwy aparat do rachowania i uciekł.
— A co? — rzekł kupiec — czy nie mówiłem, że to wino, że ta lura od Goldszwajna sprowadzi na nas nieszczęście? Poco było brać u Żydów, kiedy się ma katolika i uczciwego człowieka pod bokiem?
— Ach, ty zbrodniarzu!... ach, rostropyrzu!... Belzebubie jakiś!... Co ty mnie zdrowia kosztujesz? ile ty mi wstydu robisz? — wołała ciężko strapiona wdowa do swego ukochanego wnuczka.
— Ale!... a cóż ja temu winien, że babcia od Żydów wino bierze, że babcia taka skąpa? — odparł zuchwały hebes, koronując tem niejako swoje egzaminacyjne sukcesa.