Strona:PL Bolesław Prus - Kłopoty babuni.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gimnazjum, prywatna pensja męska i projekt obywatelskiej straży ogniowej.
— Ignacy, serce, Ignacy! stój, stój, rybeńko... — zawołała w tej chwili nie wiem już po raz który szanowna dama.
— Co się stało? — pytam obudzony z marzeń nagłem (jakby powiedział Socio) stanięciem bryczki.
— Nieszczęście. Czy nie widzisz, pułkowniku, że z fuzji znowu kłak wyleciał? Zatkaj, serce, żeby nie wystrzeliła...
— Ależ, kochana majorowo, dziwaczysz. Tyle cię razy zapewniałem, że fuzja nie nabita.
— Co to znaczy! Zejdź-no, Sociu, ptaszeńku, i poszukaj kłaka, bo zemdleję!...
— Może pozwolisz, majorowo, sianem zatkać? Wszakże to wszystko jedno.
— A zatkaj sobie, czem chcesz, bo inaczej niepodobna będzie jechać. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, a o nieszczęście nie trudno. Pamiętam, że kapitan Wiatrakiewicz, co to zabił żonę w roku 1829, zawsze gadał, że pistolet nie nabity. Ach! pocoś, serce, pułkowniku, brał tę fuzją?
— Racz sobie przypomnieć, kochana majorowo, żeś sama mi ją kazała zabrać. Ja zwykle bez broni jeżdżę.
— No, kazałam, zaraz: kazałam! Ja nie kazałam, bo ja tobie nic do rozkazania nie mam, tylkom prosiła. A zawszem taki mówiła, żeby zatkać.
Zwyciężony tak nagłą zmianą frontu, co w logice niewieściej praktykuje się bardzo często, zatykam fuzją sianem i znów zaczynam rozmyślać o mieście, do którego dojeżdżamy.
Wielka obfitość wody zaskórnej w tych okolicach sprawia, że trzydzieści pięć procent dzieci rodzi się z wodą w głowie, a czterdzieści procent osób dorosłych umiera na wodną puchlinę.
— Wiesz, serce — mówi mi w tej chwili staruszka — że ta oto karczma wcale mi się nie podobała. Nie nocowałabym w niej za żadne skarby świata... Oni tu pewnie zarzynają po-