Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w niebo, a dwaj kapłani podtrzymywali jego święte ręce, któremi rozpędził ciemność i uratował lud swój od zagłady.
Takie same sceny, z pewnemi odmianami, odbyły się w całym Dolnym Egipcie. W każdem mieście, 20-go Paofi, lud od rana zbierał się pod świątyniami i w każdem mieście, około południa, jakaś banda szturmowała do bramy świętej. Wszędzie nad bramą około pierwszej ukazywał się arcykapłan świątyni z orszakiem, przeklinał bezbożników i robił ciemność. A gdy tłum uciekał w popłochu, albo padał na ziemię, arcykapłani modlili się do Ozyrysa, aby ukazał swoje oblicze, i — dzienna światłość znowu powracała na ziemię.
Tym sposobem, dzięki zaćmieniu słońca, pełne mądrości stronnictwo kapłańskie już i w Dolnym Egipcie zachwiało powagę Ramzesa XIII-tego. W ciągu kilku minut, rząd faraona stanął, nawet nie wiedząc o tem, nad brzegiem przepaści. Ocalić go mógł tylko wielki rozum i dokładna znajomość sytuacji. Tego jednak zabrakło w królewskim pałacu, gdzie właśnie w ciężkiej chwili zaczęło się wszechmocne panowanie przypadku.
20-go Paofi jego świątobliwość wstał równo ze wschodem słońca i, ażeby być bliżej teatru działań, przeniósł się z głównego gmachu do willi, która zaledwie o godzinę drogi pieszej leżała od Memfisu. Willa ta miała z jednej strony koszary wojsk azjatyckich, z drugiej — pałacyk Tutmozisa i jego małżonki, pięknej Hebron. Wraz z panem przyszli tutaj wierni Ramzesowi dygnitarze i — pierwszy pułk gwardji, w którym faraon pokładał nieograniczone zaufanie.
Ramzes XIII-ty był w doskonałym humorze. Wykąpał się, zjadł z apetytem śniadanie i — zaczął przesłuchiwać gońców, którzy co kwadrans nadlatywali z Memfisu.
Raporta ich były jednostajne aż do znudzenia. Arcykapłani i kilku nomarchów, pod przywództwem Herhora i Mefresa, zamknęli się w świątyni Ptah. Wojsko jest pełne otuchy, a lud