Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Arcykapłan Sem porwał się oburącz za głowę i począł biegać po celi.
— Niepodobna... — mówił. — Niepodobna!... Chyba rzucił kto urok na tego młodzieńca... Może owa kapłanka fenicka, którą wykradł ze świątyni?...
Mentezufisowi uwaga ta wydała się tak trafną, że spojrzał na Mefresa. Ale rozdrażniony arcykapłan nie dał się zbić z toru.
— Zobaczymy — odparł. — Pierwej jednak trzeba przeprowadzić śledztwo, ażebyśmy dzień po dniu wiedzieli: co robił książę od powrotu ze świątyni Hator? Za dużo miał swobody, za dużo stosunków z niewiernymi i nieprzyjaciółmi Egiptu. A ty, dostojny Semie, pomożesz nam...
Skutkiem tej uchwały, arcykapłan Sem zaraz nazajutrz kazał wzywać lud na uroczyste nabożeństwo do świątyni Ptah.
Stawali tedy na rogach ulic, na placach, nawet na polach heroldowie kapłańscy i zwoływali wszelki lud zapomocą trąb i fletów. A gdy zebrała się dostateczna liczba słuchaczów, donosili im, że w świątyni Ptah przez trzy dni odbywać się będą modły i procesje, na intencję, żeby dobry bóg błogosławił orężowi egipskiemu i pognębił Libijczyków. Zaś na wodza ich, Musawasę, aby zesłał trąd, ślepotę i szaleństwo.
Stało się, jak chcieli kapłani. Od rana do późnej nocy, lud prosty wszelkiego zajęcia gromadził się dokoła murów świątyni, arystokracja i bogaci mieszczanie zbierali się w przysionku zewnętrznym, a kapłani miejscowi i sąsiednich nomesów składali ofiary bogu Ptah i zanosili modły w kaplicy najświętszej.
Trzy razy dziennie wychodziła uroczysta procesja, podczas której obnoszono w złotej łodzi, zasłoniętej firankami, czcigodny posąg bóstwa. Przyczem lud padał na twarz i głośno wyznawał nieprawości swoje, a gęsto rozrzuceni w tłumie prorocy, zapomocą stosownych pytań, ułatwiali mu skruchę. To samo działo się w przysionku świątyni. Ponieważ jednak ludzie do-