Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przyszedł tedy na drugi dzień wielki pisarz nomesu Hak, tudzież jego pomocnicy, i przynieśli z sobą kilkanaście zwojów papirusu, zapisanych na obie strony. Gdy rozwinięto je, utworzyły wstęgę, szeroką na trzy piędzie dużej ręki, długą na sześćdziesiąt kroków. Książę pierwszy raz widział tak olbrzymi dokument, w którym znajdował się opis jednej tylko prowincji i z jednego roku.
Wielki pisarz usiadł na podłodze z podwiniętemi nogami i zaczął:
— W trzydziestym trzecim roku panowania jego świątobliwości Mer-amen-Ramzesa Nil opóźnił się z wylewem. Chłopi, przypisując to nieszczęście czarnoksięstwu cudzoziemców, zamieszkałych w prowincji Hak, zaczęli burzyć domy niewiernych Żydów, Chetów i Fenicjan, przyczem kilka osób zabito. Z rozkazu jego dostojności nomarchy, winnych stawiono przed sąd, dwudziestu pięciu chłopów, dwóch mularzy i pięciu szewców skazano do kopalń, a jednego rybaka uduszono...
— Co to za dokument? — przerwał książę.
— To sprawozdanie sądowe, przeznaczone dla stóp jego świątobliwości.
— Odłóż to i czytaj o dochodach skarbowych.
Pomocnicy wielkiego pisarza zwinęli odrzucony dokument, a podali mu inny. Dostojnik znowu zaczął czytać:
— Dnia 5 miesiąca Tot, przywieziono do śpichrzów królewskich sześćset miar pszenicy, na co główny dozorca wydał pokwitowanie.
— Dnia 7 Tot, wielki skarbnik dowiedział się i sprawdził, że z zeszłorocznych zbiorów ubyło sto czterdzieści osiem miar pszenicy. W czasie sprawdzania dwaj robotnicy ukradli miarę ziarna i ukryli je między cegłę. Co gdy stwierdzono, oddani zostali pod sąd i zesłani do kopalń, za podniesienie ręki na majątek jego świątobliwości...
— A tamte sto czterdzieści osiem miar? — spytał następca.