Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 01.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie okazuje, że należy do niej choć trochę, lecz każdem słowem i ruchem daje poznać, że dzieli ich jakaś przepaść?... Jaka?... Alboż nie ona trzymała go w swoich objęciach? Alboż nie on całował jej usta i piersi?...
Pewnego dnia przypłynął do niej książę z psem. Bawił tylko parę godzin, ale przez cały ten czas pies leżał u nóg księcia, na miejscu Sary, a gdy ona chciała tam usiąść, warknął na nią... A książę śmiał się i tak samo zatapiał palce w kudłach nieczystego zwierzęcia, jak i w jej włosach. I pies tak samo patrzył księciu w oczy jak ona — z tą chyba różnicą, że patrzył śmielej niż ona.
Nie mogła uspokoić się i znienawidziła mądre zwierzę, które jej zabierało część pieszczot, wcale nie dbając o nie i zachowując się wobec pana z taką poufałością, na jaką ona zdobyć się nie śmiała. Nawet nie potrafiłaby mieć tak obojętnej miny, albo patrzeć w inną stronę, gdy na jej głowie leżała ręka następcy.
Niedawno znowu książę wspomniał o tancerkach. Wówczas Sara wybuchła:
— Jakto! więc on pozwoliłby się pieścić tym nagim, bezwstydnym kobietom?.... I Jehowa, widząc to z wysokiego nieba, na potworne kobiety nie rzuciłby gromu?...
Wprawdzie Ramzes powiedział, że ona mu jest droższą nad wszystkie. Ale słowa jego nie uspokoiły Sary; ten tylko wywarły skutek, że postanowiła nie myśleć już o niczem poza obrębem swojej miłości.
Co będzie jutro?... o to mniejsza. A kiedy u nóg księcia śpiewała pieśń o utrapieniach, od kolebki do grobu ścigających ród ludzki, wypowiedziała w niej stan własnej duszy, swoją ostatnią nadzieję — w Bogu.
Na dziś Ramzes był przy niej, więc ma dosyć — wszystkie szczęścia, jakie jej mogło dać życie. Ale tu właśnie zaczęła się dla Sary najcięższa gorycz.
Książę mieszkał z nią pod jednym dachem, chodził z nią