Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lonji, stał Dębicki. Jego policzki były jakby obwisłe i miały ziemistą barwę.
Madzia spojrzała na niego, na staruszkę zakonnicę i parę razy potarła czoło. A gdy Dębicki drżącą ręką powoli zaczął wydobywać jakiś papier z kieszeni, Madzia powstrzymała go i rzekła:
— Wiem. Zdzisław nie żyje.