Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 04.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziała pannie, że dla związku z Solskim musi wyrzec się własnej rodziny!...
A on sam, czy lepiej postąpił? Żyd z chłopem o konia targują się godzinę, a tymczasem on chciał wytargować żonę, duszę ludzką — w ciągu paru minut. Bo dłużej nie trwała rozmowa z Madzią; a jakim on tonem przemawiał?...
— Co ja zrobiłem?... Co ja zrobiłem!... — powtarzał Solski, chwytając się za głowę.
Raz, około drugiej po południu, zerwał się i pobiegł w stronę domu, w którym mieściła się pensja panny Malinowskiej. Chodził z kwadrans po ulicy, minął gromadę pensjonarek, powracających z lekcyj, ale Madzi nie zobaczył.
„Oszalałem? — myślał. — Żaden paź nie krążył tak nieśmiało około córki królewskiej, jak ja około guwernantki!...“
Zakipiała w nim duma, i przez jeden dzień znowu zajmował się cukrownią. Zwołał sesję, wysłał kilka listów, ale wieczorem — wymknął się pod dom, gdzie mieszkała Madzia.
Pokój jej na trzeciem piętrze był oświetlony, okno otwarte. W chwili, gdy Solski patrzył tam z drugiej strony ulicy, muślinowa firanka wydęła się jak żagiel, w który wiatr uderzył.
— Ktoś do niej wszedł — rzekł do siebie. — Ale kto?...
I zazdrość szarpnęła go za serce.
Nazajutrz cały ranek rozmyślał: dlaczego Ada nie była u Madzi? Posprzeczały się? Chyba nie. Więc co?... Były przecie najserdeczniejszemi przyjaciółkami...
Nagle stanął na środku pokoju, zaciskając pięści.
„Może Ada naprawdę kocha się w tym Norskim?...
„Kilka miesięcy mieszkali razem w Zurychu... Norski odwiedzał Adę prawie codzień... Razem odbywali wycieczki... Potem coś zaszło między nimi...“
— Aaa!... — jęknął Solski.
Na myśl, że jego siostra kocha się w panu Kazimierzu i może być rywalką Madzi, Solski uczuł, że chce bić głową