Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 03.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dosyć komedji — przerwał ojciec. — Ja muszę jechać do browaru, a wy idźcie spać. Bronek!... — dodał na pożegnanie — jeżeli mi kiedy zaczepisz nauczycielkę, to cię tak zbiję, jak dwa lata temu... Pamiętasz?
— Przecie ja się chcę z nią ożenić...
— Wynoś się.
Gdy oboje z matką znaleźli się w korytarzu, pan Bronisław rzekł półgłosem:
— A widzi mama, że stary mi zazdrości!... No, dobranoc...
Wyszedł do sieni. Pani Korkowiczowa stanęła pode drzwiami Madzi i grożąc pięścią, rzekła:
— Poczekaj, ty emancypantko... Niech-no ja poznam się z Solskimi, a zapłacę ci za wszystko...