Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 02.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszedł do saloniku szklanemi drzwiami, wziął Madzię w objęcia i z wymówką patrząc na matkę, rzekł:
— Czy ci nie wstyd, mateczko, dziewczyny, która ma więcej taktu, aniżeli my starzy?... Pomyśl, jakie byłoby nasze życie, gdybyśmy musieli patrzeć na jej męki, między mężem niedołęgą i jego siostrą, napół obłąkaną kobietą?... Przecie tym ludziom nie oddałabyś psa, któryby ci kilka lat służył...
— Taki majątek, Feliksie...
— Ale dusza ludzka ma być więcej warta, aniżeli wasze majątki — odparł doktór. — O tem zapominacie, choć po dwa razy na dzień modlicie się o jej zbawienie.