Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A tu wszystko wydało się na dom, na szyk, na dzieci... Taki pan Kazimierz sam kosztował z piętnaście tysięcy rubli... Zjadł — i teraz niema...
— Skąd pani wie, że niema.
— Oho, skąd!... Ja wiem wszystko, od czegożem gospodyni? Myślałam, że bodaj opędzimy komorne i wydatki do świąt; ale gdzie tam... W kasie tak krucho, że pani wczoraj posyłała mnie tam... naprzeciw, do Szlamsztejna...
— Cóżto za jeden?
— Lichwiarz, paniuńciu, lichwiarz!... — mówiła panna Marta, trzęsąc rękoma. — A i ten już dać nie chce... Przyjął mnie, jakgdybym przyszła po prośbie, i powiedział: kiedy wam było dobrze, robiliście interesa z Fiszmanem, to i teraz idźcie do Fiszmana... Naturalnie, trzasnęłam gałganowi drzwiami pod nosem, ale zaraz przyszło mi na myśl, że pani przełożona nie od dzisiaj ucieka się do lichwiarzy... A taki Zgierski może nie ma u nas pięciu tysięcy rubli?... Jeszcze jak!... Nawet spisał umowę, że wszystkie meble pani przełożonej, wszystkie ławki, szafy, tablice należą do niego.
— Ten Zgierski?... — spytała Madzia.
— A ten, ten... To ziółko!... Od jednej mojej znajomej magazynierki bierze za tysiąc rubli sto pięćdziesiąt rocznie, a drugiej, także mojej znajomej, co ma sklep wiejski, pożyczył pięćset rubli i bierze sto na rok... Jezusek! takie sobie wymyślił zarobki, że pożycza tylko kobietom, które mają proceder, bo kobiety — mówi — są najpewniejsze. I prawda! Kobieta nie dośpi, nie doje, ale procent zapłaci, i jeszcze można się do niej umizgać, albo do jej panien... Szelmy mężczyźni, ma rację panna Howard...
Madzia patrzyła w okno i rozmyślała.
— Wszystko to — rzekła — są chwilowe kłopoty pani Latter. Ale od wakacyj...
— Co od wakacyj? — przerwała gospodyni. — Od wakacyj możemy nie mieć żadnej uczenicy ani pensjonarki...