Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

służył czterema tysiącami rubli do lipca, a choćby i do grudnia, jeżeli...
— Znowu waha się pan?
— Już nie. Jeżeli otrzymam od pani bilecik, donoszący mi, że albo pani przyjęła pana Mielnickiego, albo pan Solski oświadczył się pannie Helenie.
Pani Latter zacisnęła ręce.
— Bardzo pan ufa mojej przyjaźni dla siebie — rzekła, uśmiechając się.
— Bo też tylko przyjaciołom mogę służyć w podobnych okolicznościach.
— Wymaga pan, abym powierzała mu tajemnice rodzinne?...
— Ja powierzam pani połowę majątku...
Pani Latter wyciągnęła rękę, którą Zgierski znowu ucałował i śmiejąc się, mówiła:
— Dziwak z pana, ale wybaczam to... Więc jakaż jest konkluzja naszej rozmowy?
— Są dwie — odparł Zgierski. — Zostawiam pani pięć tysięcy rubli do połowy lipca i... mogę dostarczyć jeszcze cztery tysiące rubli, ale...
— Ale?...
— Ale tylko albo przyszłej pani Mielnickiej, albo przyszłej teściowej pana Solskiego.
— Jakąż rolę chce pan odegrać wobec mnie? — zawołała prawie z gniewem pani Latter. — Sądziłam, że będziemy mówili o bezpieczeństwie pańskich sum, o... procentach, ale nie o małżeństwach, do których pan ciągle powraca.
„Musi być bardzo pewna siebie...“ — pomyślał Zgierski. I zrobiwszy minę życzliwą a strapioną, odpowiedział:
— Pani!... bo nie śmiem powiedzieć: droga pani... Jaką ja rolę chcę wobec niej odegrać?... Pani, to będzie śmiałe, co powiem, ale powiem. Chcę odegrać rolę przyjaciela, który wy-