Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle przypomniał jej się pan Kazimierz, zarumieniony, z rozrzuconemi włosami, kiedy w południe mówił do matki: „No, niechże nas panna Magdalena osądzi...“ Jaki on był piękny w tej chwili, i ciekawa rzecz, w jakiej sprawie odwoływał się do jej sądu? Czyby Joasia z nim?...
Magdalena zdrętwiała. Niepodobna, ażeby Joasia z panem Kazimierzem była dzisiejszej nocy w restauracji, nie! On nie zrobiłby tego... On — z Joasią!...
Nie mogła wierzyć, ale na samą myśl o tem, poczuła, że nienawidzi Joasię...