Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawdy ma lepszy rozum od nas.
— Żeby on ta miał lepszy rozum, toby mu rzeczy nie spisywali, a jabym miał kożuch calszy — odpowiedział niechętnie Jakób i kiwnąwszy gospodarzowi głową, leniwie powlókł się do kuchni.
— Widzieliście go, jaki mądrala, a niby pastuch! — mruknął do siebie Wojciech, patrząc za odchodzącym z pogardą.
Potem splunął, związał swój worek i wszedł do otwartej stodoły.
Tu było gwarno, jak w ulu; korzystając z obiadowej przerwy w młócce, dzieci i dorośli robotnicy, zamiast wypoczywać, bawili się na rozgrzewkę. Dwa barczyste chłopy, Szymek ze wsi i Walek ze dworu, zrzuciwszy kożuchy i czapki, w koszulach i płóciennych spodniach schwycili się wpół rękoma i wodzili po klepisku od jednej bramy do drugiej, tak, aż im się ze łbów kurzyło. W zapolu Magda goniła Paraskę, skutkiem czego obie między snopami upadły; z dwójki tej niebawem utworzył się cały stóg ciał ludzkich, na to samo bowiem miejsce skoczyło kilkoro dzieci z belek; śmiechom i krzykom ich wtórował świergot wróbli, które kręciły się niespokojnie pod szczytem dachu.
Prawie w tej samej chwili, gdy Wojciech stanął w bramie, Szymek przewrócił Walka, co zobaczywszy, leżąca w zapolu gromada, jeszcze z większym hałasem zerwała się i pobiegła na klepisko.
— Rozdzielta ich! — wołały starsze dziewuchy.
— Daj mu suję, Walek, to cię puści! — radził zwyciężonemu kilkunastoletni berbeć, mający więcej słomy niż włosów na głowie.
— Widłami go!... — krzyczał inny.
Tymczasem zapaśnicy, wytarzawszy się i wysapawszy na klepisku, weszli ze sobą w układy.