Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/074

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    KABAŁA.


    Oto pragnę odgadnąć bieg życia strumieni, —
    Dni przyszłe, dni wysiłkiem godzin rozszalałe, —
    W dłoni mam karty, zżółkłe, jak liście jesieni,
    Od wichru wróżb trawiących. Układam kabałę...

    I, gdy duch mój, prastarą z życiem strudzon waśnią,
    W ogniach jasnowidzenia pali snów obiatę,
    Pokój się rozezłaca w zamkową komnatę,
    Ja — i wszystko poza mną wnet się staje baśnią!

    Z kart głębi, gdzie się tają portrety odwieczne
    Czterech dworów królewskich, zaświatowych dworów,
    Wychodzą, do odklętych podobne upiorów,
    Króle, damy i pazie — cztery sny słoneczne!

    Zmarłych dawno czarownic widziadlane syny,
    W turkusach i topazach, w jedwabiach i złocie,
    W stroju sennym, zawiłym — ku mojej tęsknocie
    Zwracają martwe oczy i ust koral siny.