Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzwoń, Zielona Godzino! Miłością bezwstydny
Płomień się, wonny świecie, pozbyty żałoby
Po mnie, com długo krył się przed tobą w mój żal!

Idę oto na słońce, wiedząc, żem wskroś widny
Drzewom, w drodze spotkanym, i ptakom, co dzioby
Zanurzają w me usta, odbite wśród fal.

Żem się przyśnił i zwidział tym kwiatom i ziołom,
Żem się pokładł na życiu, jak żóraw na łące, —
Po nad siebie rozkwitam, po nad siebie trwam!

O, ruczaje skąd niebo przygląda się siołom!
O, gąszcze dziwów leśnych! O, kwiaty, widzące
Mój na ziemi zjaw nagły, — sen i chwała wam!