Strona:PL Bolesław Leśmian-Sad rozstajny.djvu/011

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    RÓŻA.


    Czym purpurowe maki
    Na ciemną rzucał drogę?
    Sen miałem, ale — jaki? —
    Przypomnieć już nie mogę.

    Twojeż to były usta?
    Mojeż to były dłonie?
    Głąb’ sadu mego — pusta,
    We wrotach — księżyc płonie.

    Dni się za dniami dłużą,
    Noce — w jeziorach witam...
    Kiedy ty kwitniesz, różo?
    — »Ja nigdy nie zakwitam«...

    — »Ja nigdy nie zakwitam«...
    Twójże to głos, o, różo?
    Słowo po słowie chwytam,
    Dni się za dniami dłużą...