Strona:PL Bolesław Leśmian-Napój cienisty.djvu/092

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Zapanbrat ze zmorami... Treść, gdy w rytm się stacza,
    Póty w nim się kołysze, aż się przeinacza.
    Chętnie łowi treść, w której łzy prawdziwe płoną, —
    Ale kocha naprawdę tę — przeinaczoną...
    I z zachłanną radością mąci mu się głowa,
    Gdy ujmie niepochwytność w dwa przyległe słowa!
    A słowa się po niebie włóczą i łajdaczą —
    I udają, że znaczą coś więcej, niż znaczą!...

    I po tem samem niebie — z tamtej ułud strony —
    Znawca słowa — Bóg płynie — w poetę wpatrzony.
    Widzi jego niezdolność do zarobkowania
    I to, że się za snami tak pilnie ugania!
    Stwierzda[1] z zgrozą, że w chacie — nędza i zagłada, —
    A on w szale występnym wiersz śpiewny układa!
    I Bóg, wsparty wędrownie o srebrzystą krawędź
    Obłoku, co się wzburzył skrzydłami, jak łabędź, —
    Z łabędzia — do poety, zbłąkanego we śnie, —
    Uśmiecha się i pięścią grozi jednocześnie!



    1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Stwierdza.