Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Leśmian-Dziejba leśna.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

IDZIE ZMIERZCH


Idzie zmierzch od zapłotków — od stodół — od jarów,
Idzie zewsząd i znikąd, a taki ma narów,
Że im bardziej snem przymrze i w rów się zagrzebie,
Tem widniej mu w niebycie — tem łatwiej znieść siebie.

O, niełatwo nam było powiązać los z losem!
Smutek boczył się na nas; żal patrzył ukosem...
Odeszłaś — w ślad za tobą dzień złoty przeminął, —
Ale, z ziemi uchodząc, po niebie wciąż płynął...

Dogorywa dnia reszta w obłokach zbłąkana,
Dołem mrok, lecz nadwyżką dnia — płonie stóg siana.
Więc raz jeszcze — choć ciebie niema w pól rozłogu —
Przeżywam dzień miniony — ten, co lśni na stogu.