iuż pokłóciliśmy się z sobą o suknie weselne. — Rozumiałem że biorąc ubogą i nieoświeconą panienkę, zabespieczę sobie szczęśliwość pożycia; ale iak się srodze oszukałem! Ona w iednym miesiącu tak dokładnie przeięła wszystkie zgorszenia w ielkiego świata, iak gdyby się urodziła w stolicy. Gdybym przynaymniéy mógł ią nienawidzieć; ale na nieszczęście, im ona mi dotkliwiéy dokucza, tém ia czuléy ią kocham!.. Z tém wszystkiém, niechcę aby o tém wiedziała; przytłumię w sobie te fatalne ognie i będę obojętnym dla niéy. —
Czy nie przeszkodzę Panu?
Możesz weyść, Panie Marszałku. Cóż tam słychać w interessach moich?
Dwór pański i wszystkie interessa iego pomyślnie idą; day Boże aby zdrowie i dobry humór podobnie mu sprzyiały. Ale cóż to? widzę Pana mocno zmienionego?
Złe się mam, kochany Wiernicki, bardzo źle: