Strona:PL Bogusławski - Cud czyli Krakowiacy i Górale.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A jezeli dotego dziewcyna ci spsyja,
To się nicego nie bój.

Stach.

Ale nam cas mija,
Bo jak wej ci Górale psypłyną do młyna,
Jak się upse Dorota, to za poganina
Bartłomiej wyda córkę, i stracę dziewcynę.

Jonek.

Jesce tutaj nie zdązą ani za godzinę.
Basie tsa ze młyna zwabić, byśwa uradzili.

Stach.

Nie wiem, jak to tu zrobić.

(Basia w dymniku pokazuje się.)
Jonek (spostrzega Basię.)

Cyt, widzis ty Basie?

SPRAWA II.
STACH. — JONEK. — BASIA.
Stach (biegnąc do Basi.)

Basiu! moja dusecko, zleź tu do nas trocha.

Basia.

Nie mogę, bo młyn wejcie zamknęła macocha.
Ale patsajcie jeno, jest ona w stodole?
Jezeli jej nie widać, zejdę choć po kole.

Jonek.

Nie mas jej, chwila temu, posła za ogrody.

Stach.

Zejdź więc, tylko ostroznie, abyś sobie skody
Niezrobiła.