Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a my tu czekać będziemy na sygnał i bądź pewny, że cię nie opuścimy.
— A ja przedewszystkiem — odezwał się Chodzik — pójdę z tobą i zasiądę najbliżej na straży. Oko mam dobre i nie chybię nawet samego Juareza, gdyby na ciebie rękę podniósł...
Piotruś w milczeniu uścisnął dłoń Chodzika, i żegnany serdecznie przez wszystkich, zagłębił się w gęstwinę.

..........


Juarez, w oczekiwaniu na Maxtlę lub jakiego innego wysłańca senora Tejady, siedział właśnie przed leśną chatą, gdy przyprowadzono mu chłopca Indjanina, który pragnął się z nim widzieć.
Tym razem nie robiono nawet trudności, albowiem banda wiedziała, że od strony Bogoty ma przybyć wysłaniec od Tejady albo Maxtli.
— Tyś z Bogoty? Gadaj! — odezwał się krótko Juarez.
— Nie, z llanosów. — Odparł młody Indjanin.
— Czego więc chcesz? My peonów nie potrzebujemy! Idź precz, pókiś cały.