Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Upał był straszny. Konie znużone zwolniły biegu; zresztą zbliżano się do celu podróży i należało obmyśleć dalszy plan postępowania.
W Bogocie nie było na to czasu. Termin wypłaty okupu powinien był nastąpić, jak wiadomo, przed wieczorem i wysłańcy don Carlosa mieli odebrać na wymianę don Fernanda w miejscu bliżej nieokreślonem llanosów. Należało to wszystko uprzedzić.
Ułożono się więc, że don Carlos wyśle swego mayordoma z okupem, lecz jednocześnie zawiadomi alguazilów czyli urzędników sądowych. Bankier, wobec postanowienia, jakie sobie w duchu uczynił, zgodził się na wszystko, oddając cały kierunek sprawy Piotrusiowi, a właściwie drowi Mańskiemu.
Natychmiast więc zorganizowano wyprawę i ruszono w stepy.
Piotruś i Chodzik nie mieli nawet możności wygadania się dowoli i teraz wynagradzali to sobie, gawędząc bezustanku. Ktoby zaś uważnie przysłuchał się ich rozmowie, usłyszałby ze zdziwieniem