Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No z mułem będzie łatwiejsza sprawa. Jeśli to się dziś stało, to z pewnością przyłączył się do jakiej karawany i powrócił do miasta.
— Ja też tak myślę i dlatego zamierzam już powrócić. Wyjechałem tak trochę, bo po południu nie wrócił. Ale mój peon szuka go po posadach i z pewnością tam go prędzej znajdzie. Szczęśliwej zatem podróży i powodzenia.
— Oj, żeby mi się udało choć wieść jaką znaleźć o moim panu — biadał Maxtla — bo tak nie śmiem powrócić nawet do miasta. A senor nie wie, czy ojciec się bardzo niepokoi? bo mi się zdaje, że ja senora widziałem w pałacu.
Mateusz mimowoli nasunął głębiej chustkę pod wąsy i odezwał się spokojnie:
— Być może, bo i ja ciebie sobie nieco przypominam. Obdarzano cię wielkiem zaufaniem.
— Otóż tem większa ciąży na mnie odpowiedzialność — skarżył się Indjanin. — A co ja jestem winien?
— Oczywiście nic — przytaknął Mateusz. — Ale mogę cię pocieszyć, że w Bogocie nic nie słyszałem.