Strona:PL Bogdanowicz Edmund - Sępie gniazdo.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ratować każde dziecko w niebezpieczeństwie było moim obowiązkiem.
— Pięknie mówisz, caballero... Ale należy ci się nagroda. Nasz pan don Alonzo Vasquez przesyła ci przeze mnie tę oto sakiewkę.
I wyciągnął ku Piotrusiowi rękę z sakiewką, przez której oka przeglądały złote uncje (monety).
Piotruś odsunął rękę z sakiewką.
— Nic mi się nie należy. Nie płaci się za spełnienie obowiązku.
Hiszpan spojrzał na Piotrusia ze zdziwieniem.
— Nie chcesz więc złota!... Dumny jesteś, jak hidalgo, choć wyglądasz na zwyczajnego indios... Nie moja to jednak rzecz, ale wierzaj, weź pieniądze, to ci się w każdym razie należy za skórę jaguara.
— Ofiaruję ją wam w całości — oświadczył Piotruś — a teraz pozwólcie mi odjechać.
— No, no! — pokiwał głową jeździec. — Jakem mayordomo Sanchez, tak mi się to jeszcze nie zdarzyło... Niechże wiem chociaż twoje imię, caballero.