Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Seweryn (unosząc się, grozi jej pięściami). Mańka!
Mańka. Mówię ci, wybij mnie, skatuj! do nóg ci padnę!... (z mocnym płaczem) ale nie depcz, nie pomiataj!..
Seweryn (znękany). Ha! to oszaleć przyjdzie! więc co robić? co? mów! radź!... jakiż jest środek?... (biorąc ją znowu w objęcia, czulej). Daj mi miliony, a dziś pójdę z tobą do ołtarza...
Mańka (po chwili, popatrzywszy mu w oczy, kładąc głowę na jego piersiach). Cóż nam po milionach?
Seweryn (ogląda się niespokojny, n. s.) Jeszcze nas kto podpatrzy...
Mańka (usuwając się, z łagodnym wyrzutem). Boisz się... wstydzisz uczuć, które mi zaprzysięgałeś..
Seweryn (tonem perswazyi). Zastanów się!... cóżby to za życie było... miłość o głodzie... weź na rozum...
Mańka. Nie miałam go, gdym i słuchała twoich zaklęć... dziś go już nie odnajdę, sam temu winieneś...
Seweryn (zaciskając pięści). Oh!
Mańka (z krzykiem, porywając się za głowę). Ja oszaleję!
Seweryn. Cicho — na Boga!... (ogląda się) Nie unośże się, nie rób scen (chce wziąść jej rękę, ona się usuwa) wszakże wiesz, że co robię, to tylko dla ciebie, że po prostu poświęcam się... mojego serca nikt ci nie odbierze, nawet żona... (Mańka robi gest głową). Znowu się unosisz, posłuchaj... sam wiem, że to jest może niegodziwością, że oszukuję ją, że zdradzam rodzonego brata, ale to właśnie dowód ślepej namiętności ku tobie, Mańko, nie utrudniaj mi i tak już ciężkiego zadania, raz zrozumiej dobrze nasze położenie... byle tylko raz wyzwolić się, potem się z nią rozwiodę...
Mańka Ja się jeszcze boję pana Boga; może mnie doprowadzisz do tego, że o nim zapomnę, ale dotychczas jeszcze nie.
Seweryn. Mańka!
Mańka. Już i tak zrobiłeś ze mnie przewrotną obłudnicę, muszę się kryć, grać komedję, kłamać, lecz przynajmniej mogę się jeszcze czemś usprawiedliwić. Ale potem, jakiem ja czołem przyjęłabym co od ciebie, jakiem czołem oszukiwałabym tę, która do wszystkiego tego będzie miała prawo, tak do majątku, jak do ciebie samego, (z płaczem.) Ah! jabym co chwila obawiała się kary boskiej.
Seweryn. Ale nie przesadzaj, nie poetyzuj (n. s.) jak jej to wybić z głowy?... (głośno.) tyle ludzi żeni się bez przywiązania i to na całe życie, a ja mówię ci, że się rozwiodę, powiem, że nasze usposobienia nie zgadzają się... toż to prosta rzecz, winuj o to ciotkę, która pod pozorem dobrodziejstwa frymarczy nami... (mocniej) ja mam prawo zresztą do tego majątku, prędzej czy później... to moje!
Mańka (z obawą patrzy mu w oczy.) Więc słuchaj, choć będę szła jak na stracenie, padnę jej do nóg i wyznam wszystko... może nam co udzieli tymczasem, chociaż cokolwiek, a przy Boskiej pomocy...
Seweryn (gwałtownie.) Czyś ty przy zdrowych zmysłach, czy szalona?
Mańka (z bólem.) O mój Boże!
Seweryn (rzucając w nią różą, którą ciągle miał w ręku.) Chcesz, mnie zgubić (chodzi wielkiemi kro-