Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żegnając się.) Do widzenia z państwem dobrodziejstwem.
Sędzia. Odchodzisz?.. czekaj! zostań na kawie.
Albin. Nie mam czasu! (cicho) tylko jeszcze niech mi wolno będzie powinszować zięcia. Może pan sędzia nie wiedział, że Józef miljoner?
Sędzia (śmiejąc się) Co ty gadasz?
Albin. Tak jest... stanowi kompesatę za pańskie summy, stracone na domach...
Sędzia. Moje summy?... bodajcie! ja tylko żartowałem.
Albin. Jakto?
Sędzia. A nie inaczej!... czy miałeś mnie za takiego?... (pokazuje na głowę, kręcąc palcem Albin osłupiały, spogląda na Józefa i Marję szepcących ze sobą.) No, zostajesz na kawie?
Albin (n s. zamyślony.) Jak ona dziś ślicznie wygląda...
Sędzina (do Albina, podając mu rękę.) Pan Albin dał nam przed chwilą taki dowód przychylności i przyjaźni, że zapewne nie odmówi uczestniczenia w dzisiejszej familijnej uroczystości.
Sędzia. A widzisz!... jejmości się już nie wykręcisz.. (do wszystkich.) No pójdźmy!...
Albin (n. s.) Może mi się uda odsądzić go. (do Mani, podając jej ramię.) Służę pani..
Sędzia (łapiąc go.) O! za pozwoleniem!... (wskazując na Józefa.) to już teraz do niego należy... ty pójdziesz ze mną. (odchodzą na prawo, Józef z Manią, Sędzina, a Sędzia prowadząc pod rękę Albina, zasłona spada).

KONIEC.