Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sędzina (prędko porywając Albina za rękę.) Panie Albinie, mam kilka słów do powiedzenia panu... (wychodzi z nim szybko na prawo, Albin drwiąco się śmieje.)

SCENA VII.
Mania i Józef (wchodzą na scenę.)

Józef. Nie spodziewałaś się pani zapewne widzieć mnie dzisiaj po wczorajszem rozstaniu...
Mania. Przeciwnie, byłam pewna, że pan przyjdziesz.
Józef. Byłaś pani pewna?
Mania. Zdaje się, że najprostszy obowiązek grzeczności, nakazywał panu przed odjazdem, pożegnać się z osobami, które panu dobrze życzą!
Józef (z goryczą.) Które mi dobrze życzą!
Mania. Powiedziałeś to pan tonem takim, jak gdybyś wątpił.
Józef. Niemamże prawa wątpić, po wczorajszej rozmowie?
Mania (zdziwiona.) Po wczorajszej rozmowie?
Józef. Zaczętej pod dobrą wróżbą, a skończonej w sposób tak dla mnie bolesny, gdy dałaś mi pani do zrozumienia, że niewolno mi przekraczać pewnych granic...
Mania (j w.) Ja panu dałam do zrozumienia? Jedno chyba mógł byś mi pan wymawiać, to jest brak sympatji dla osoby, o której napomykałeś, a której nie znając, nie mogłam osądzić, czy jest jej godną.
Józef (zdziwiony.) Osoby?... o której napomykałem?
Mania. Jakiejś panienki ubogiej, prześladowanej zapewne przez losy... jak to romansowo!... która z zaufaniem w ręcę pana składa swoją przyszłość...
Józef (żywo.) Jakto, więc pani nie domyśliłaś się, o kim to była mowa?
Mania (zimno.) Zkądże mogłam się domyśleć?
Józef (j. w.) Ależ panno Marjo, ja wiem o wszystkiem!
Mania (j. w.) O czem?
Józef. Dowiedziałem się przypadkiem całej prawdy; wiem o stratach majątkowych, jakie ojciec pani poniósł w tych czasach.
Mania (n. s.) Co on mówi?
Józef. Może to było uczucie samolubne, lecz wiadomość ta ucieszyła mnie. Tak byłbym szczęśliwy, zostając całą podporą tej, którą ukochałem, gdy tymczasem...
Mania (przerywając mu żywo.) Zatem, mówiąc o tej panience ubogiej, pan miałeś mnie na myśli?
Józef. Kogożby innego!... a pani sądziłaś...
Mania (naiwnie.) Że mam w niej rywalkę...
Józef. Rywalkę!
Mania. I to właśnie przypuszczenie zabolało mnie.
Józef (z uniesieniem chwytając jej rękę i całując.) Panno Marjo!
Mania. Poniżała mnie, dręczyła rola powiernicy, jaką zdawałeś się pan mi przeznaczać..
Józef (j. w.) Pani moja najdroższa!... Maniu... co ja słyszę... ty mnie kochasz..
Mania (oglądając.) Cicho!... na miłość boską!... mama usłyszy...
Józef (j. w.) Niech usłyszy!... niech wszyscy słyszą... (klęka i całuje jej ręce.) więc chodziło tylko o to, żeby posiąść twoje serce...
Mania (zasłaniając mu usta.) Ah! Boże mój!... cicho!... wstań pan!