Strona:PL Bliziński - Komedye.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA III.
Sędzina (siedzi na kanapie), Sędzia (siada po drugiej stronie na krześle, chłodząc się kapeluszem, potem wstaje i w ogóle w ciągu tej sceny zajęty jest opędzaniem się lub biciem much).

Sędzina. Domyślasz się zapewne, o czem chcę mówić...
Sędzia. Proszę Basi zawsze, żeby do mnie zagadkami nie przemawiała... nie jestem student.
Sędzina. Nie moja wina, że kwestje najwyraźniejsze, są dla ciebie zagadkami.
Sędzia. Jakie kwestje?
Sędzina. Wszak masz córkę?
Sędzia. No, to przynajmniej nie zagadka.
Sędzina. Ale może być zagadką, czy ta córka nie osiędzie na koszu, jeżeli w ojcu zamiast troskliwości, znajduje obojętność, jak dotychczas.
Sędzia. Ja? obojętny dla Mani? co też to Basia gada!
Sędzina. Może już nawet zapomniałeś, że ma już dwudziesty rok...
Sędzia. E! już dwudziesty rok jak to lata lecą... przyznam się, że nie myślałem.. ale bo to te wszystkie rachuby, tu już rzecz was, kobiet...
Sędzina. Czas ją wydać zamąż.
Sędzia Naturalnie... wielki czas..
Sędzina. A czy myślisz o tem?
Sędzia. Ciekaw jestem, kto myśli za mnie? Pracowałem całe życie żeby zebrać dla niej posag; a że chwała Bogu poszczęściło mi się, to się i mąż złapie, jak tylko jest na co. Niech się Basia nie boi — posag, to lep.
Sędzina. Tak, lep dla tych ich mościów, co to w małżeństwie widzą spekulację, i posagiem chcą łatać dziury w kieszeniach.
Sędzia. No, żeby mąż Mani, miał chociaż połowę tego, co jej damy, to i tak mieliby bardzo ładne utrzymanie... (nagle) Ale! wie też Basia, kto dawał mi do zrozumienia, że pragnąłby się starać o nią?
Sędzina. No, któż?
Sędzia. Józef... (n. s.) Bąk, czy pszczoła?!... (wygania chustką za okno).
Sędzina (żywo). I cóżeś mu odpowiedział?
Sędzia (do siebie). Uciekł! (zamyka okno).
Sędzina. Kto uciekł?
Sędzia. Bąk, a Józefa odesłałem do Basi.
Sędzina (j. w.) Możeś mu zrobił jaką nadzieję? tegoby tylko brakowało...
Sędzia. Ale gdzie tam!... chociaż bogiem a prawdą, ja go lubię... to tęgi chłopak, jak honor kocham!.. i rządzi się bardzo dobrze...
Sędzina (unosząc się). Dajże mi pokój, ja go niechcę.
Sędzia. Masz tobie!... alboż ja go swatam? Basia zabawna.. przecie mówiliśmy już o tem kiedyś, i wiem, że to być nie może...
Sędzina. Za mało zwracaliśmy uwagi na ich stosunki... to mąż wcale nie dla Mani... tymczasem wystaw sobie, przekonałam się, że ma słabość do niego.
Sędzia. Niepodobna! a to smarkacz dziewczyna, jak honor kocham... (po chwili) no. ale kiedy tak, to jakże zrobić?
Sędzina (wzruszając ramionami). Jak zrobić? od czegóż jesteś ojcem? i głową domu? postarać się, żeby mogła zająć się kim innym;